Synapsy Songtext
von Pidżama Porno
Synapsy Songtext
To jest przykład krwotocznej gorączki
Krew leje się obok, chwieje się świat
Wyrwałeś kartkę nie z tej książki
Synu, pogubiłeś się w snach
Twoje szczeniackie sztuczki z trotylem
Naiwne prawdy gorsze niż szmelc
Prawackie krawaty po równi pochyłej
Nie masz dokąd uciekać, nie masz gdzie biec
Ja pierdolę
Nie obarczaj mnie swoim zjebanym życiem
To twoje życie jest, sam je pokaleczyłeś
Tu niczego nie ma na "tak", to nie jest miłe
Twój księżyc wstanie i wzejdzie, a potem minie
A potem minie
Obudził się dzień, wylał się wrzątek
Po ulicach się niesie dym z trupich czach
Ty się schowałeś w życia zakątek
Schowałeś głowę głębiej niż w piach
Synu, się musisz wybudzić z tej śpiączki
Spróbuj oddalić od siebie strach
Ten potwór wychodzi znów z matrioszki
To ten potwór nie daje ci spać
Ja pierdolę
Mogę powiedzieć ci, do czego służą kamienie
Twoje serce nie bije w takt, ja tego nie zmienię
Oni mają dosyć pieniędzy, oni chcą kupić ciebie
A twoje oczy są jak szarość na polskim niebie
Mogę powiedzieć ci, do czego służą kamienie
Twoje serce nie bije w takt, ja tego nie zmienię
Oni mają dosyć pieniędzy, oni chcą kupić ciebie
A twoje oczy są jak szarość na polskim niebie
Na polskim niebie – szarość
Na polskim niebie – szarość
Szarość, na polskim niebie – szarość
Szarość, na polskim niebie – szarość
Szarość na polskim niebie
Ja pierdolę
Nie obarczaj mnie swoim zjebanym życiem
To twoje życie jest, sam je pokaleczyłeś
Tu niczego nie ma na "tak", to nie jest miłe
Twój księżyc wstanie i wzejdzie, a potem minie
A potem minie
Krew leje się obok, chwieje się świat
Wyrwałeś kartkę nie z tej książki
Synu, pogubiłeś się w snach
Twoje szczeniackie sztuczki z trotylem
Naiwne prawdy gorsze niż szmelc
Prawackie krawaty po równi pochyłej
Nie masz dokąd uciekać, nie masz gdzie biec
Ja pierdolę
Nie obarczaj mnie swoim zjebanym życiem
To twoje życie jest, sam je pokaleczyłeś
Tu niczego nie ma na "tak", to nie jest miłe
Twój księżyc wstanie i wzejdzie, a potem minie
A potem minie
Obudził się dzień, wylał się wrzątek
Po ulicach się niesie dym z trupich czach
Ty się schowałeś w życia zakątek
Schowałeś głowę głębiej niż w piach
Synu, się musisz wybudzić z tej śpiączki
Spróbuj oddalić od siebie strach
Ten potwór wychodzi znów z matrioszki
To ten potwór nie daje ci spać
Ja pierdolę
Mogę powiedzieć ci, do czego służą kamienie
Twoje serce nie bije w takt, ja tego nie zmienię
Oni mają dosyć pieniędzy, oni chcą kupić ciebie
A twoje oczy są jak szarość na polskim niebie
Mogę powiedzieć ci, do czego służą kamienie
Twoje serce nie bije w takt, ja tego nie zmienię
Oni mają dosyć pieniędzy, oni chcą kupić ciebie
A twoje oczy są jak szarość na polskim niebie
Na polskim niebie – szarość
Na polskim niebie – szarość
Szarość, na polskim niebie – szarość
Szarość, na polskim niebie – szarość
Szarość na polskim niebie
Ja pierdolę
Nie obarczaj mnie swoim zjebanym życiem
To twoje życie jest, sam je pokaleczyłeś
Tu niczego nie ma na "tak", to nie jest miłe
Twój księżyc wstanie i wzejdzie, a potem minie
A potem minie
Writer(s): Krzysztof Grabowski Lyrics powered by www.musixmatch.com