Ballada o spotkaniu Songtext
von Jacek Kaczmarski
Ballada o spotkaniu Songtext
Dzień jasny, chociaż mroźny, słońce świeci z góry
Niebo błękitne, żadnej nie ma na nim chmury
Dumnie wisi nad portalem jakiejś bramy
Napis biało-czerwony: "Serdecznie witamy!"
Staliśmy rzędem równym wzdłuż głównej ulicy
Uczniowie, matki, żony, ciecie, robotnicy
Szpaler milicji sprawnie nas zorganizował
By nie wystawała czyjaś ręka albo głowa
Tam, gdzie ja stałem z boku i machałem spontanicznie
Stały dwa przedszkolaki wyglądając ślicznie
One miały zrobić gościom stop nieprzewidziane
Bo nieprzewidziane było też przygotowane!
Po trzech godzinach z dala usłyszałem wrzawę
Podniosłem chorągiewkę, zamachałem z wprawą!
Temperatura wzrosła, podniecenie także
Każdy się pcha do przodu, palcem w oku babrze!
Lecz to dopiero pilot, pięciu milicjantów
Dwudziestu tajnych panów (ot, w razie awantur)
Potem samochód jeden, drugi, potem trzeci
Potem wojskowy gazik z prasą, radiem leci
Lecą do góry czapki, to już nie przelewki
Witają gościa papierowe chorągiewki!
Dojrzałem kołnierz, ucho i brew kędzierzawą
Błyszczący hełm, lecz to już chyba ktoś z obstawy
Z dziećmi nic nie wyszło - jedno się speszyło
Drugie swą kokardkę czerwoną zgubiło
Więc, nim znaleziono coś zamiast kokardki
Gościa porwał dalej prąd wydarzeń wartki
Jednej minuty nawet wszystko to nie trwało
Co było - przeszło, znikło, z wiatrem uleciało
Tłum się miesza, kręci, tłumem być przestaje
Na opustoszałym placu milicjant zostaje
Wieczór zapada szybko, koniec mojej śpiewki
Walają się po ziemi papierowe chorągiewki
Pół smętnie, a pół śmiesznie zwisa z jakiejś bramy
Napis biało-czerwony: "Serdecznie witamy!"
Niebo błękitne, żadnej nie ma na nim chmury
Dumnie wisi nad portalem jakiejś bramy
Napis biało-czerwony: "Serdecznie witamy!"
Staliśmy rzędem równym wzdłuż głównej ulicy
Uczniowie, matki, żony, ciecie, robotnicy
Szpaler milicji sprawnie nas zorganizował
By nie wystawała czyjaś ręka albo głowa
Tam, gdzie ja stałem z boku i machałem spontanicznie
Stały dwa przedszkolaki wyglądając ślicznie
One miały zrobić gościom stop nieprzewidziane
Bo nieprzewidziane było też przygotowane!
Po trzech godzinach z dala usłyszałem wrzawę
Podniosłem chorągiewkę, zamachałem z wprawą!
Temperatura wzrosła, podniecenie także
Każdy się pcha do przodu, palcem w oku babrze!
Lecz to dopiero pilot, pięciu milicjantów
Dwudziestu tajnych panów (ot, w razie awantur)
Potem samochód jeden, drugi, potem trzeci
Potem wojskowy gazik z prasą, radiem leci
Lecą do góry czapki, to już nie przelewki
Witają gościa papierowe chorągiewki!
Dojrzałem kołnierz, ucho i brew kędzierzawą
Błyszczący hełm, lecz to już chyba ktoś z obstawy
Z dziećmi nic nie wyszło - jedno się speszyło
Drugie swą kokardkę czerwoną zgubiło
Więc, nim znaleziono coś zamiast kokardki
Gościa porwał dalej prąd wydarzeń wartki
Jednej minuty nawet wszystko to nie trwało
Co było - przeszło, znikło, z wiatrem uleciało
Tłum się miesza, kręci, tłumem być przestaje
Na opustoszałym placu milicjant zostaje
Wieczór zapada szybko, koniec mojej śpiewki
Walają się po ziemi papierowe chorągiewki
Pół smętnie, a pół śmiesznie zwisa z jakiejś bramy
Napis biało-czerwony: "Serdecznie witamy!"
Writer(s): Jacek Kaczmarski Lyrics powered by www.musixmatch.com