W Trakcie Songtext
von Sobota
W Trakcie Songtext
Już jestem w grze z duszą na ramieniu
Chyba ty też wiesz, o czym mówię, człowieniu
Cisnę kilka skrzywek w pięknym uniformie
Tak, by złotówa nie mógł sobie przypomnieć
Z której wyszedłem bramy, jaką trasą idę
To wszystko się przyda, gdy będzie trza cisnąć dzidę
Lecz póki co nie myślę o tym wcale
Mój wzrok ogarnia teren, przesuwam się dalej
Trzymam pokerowy ryj, choć w sercu piekło
Rączka nesesera wydziela specyficzne ciepło
Właściwie, ziom, to w dłoń mnie parzy
Wciąż pokerowy ryj, nie poznasz nic po tej twarzy
Obwąchuje się, wsiadając do taksówy
Każdy to wie, że wścibskie są szczecińskie złotówy
Myślę: "spokój", i wokół się rozglądam
Czy czasami nie rusza za nami Furman Jamesa Bonda
Po skroni spływa pot, jakbym się naćpał
A to tylko stres jest, adrenalina, wać pan
Kilka minut jazdy: "proszę jechać tędy"
Na drogach kamery, nie pozwalam se na błędy
Yyy, nie tędy, szefie! Raczej tamtędy, proszę
Sprawdzam ryj w lusterku, czy smród z paczki go nie doszedł
Już prawie u celu, trzaskam za sobą drzwiami
W takich momentach nie chcemy być zauważani
Znów kilka skrzywek, żeby do celu dojść
Tak, by dokąd idę nie zaczaił gość
Pod wskazanym adresem zostawiam paczkę
Po co? Gdzie? Dla kogo? Na kłódkę jadaczkę
Im mniej wiem, tym lepiej śpię
I tak przeważnie nie udaje się
Wiem za dużo, jak na swój zakuty łeb
Sam weź powiedz, czy to łatwy chleb
Chyba ty też wiesz, o czym mówię, człowieniu
Cisnę kilka skrzywek w pięknym uniformie
Tak, by złotówa nie mógł sobie przypomnieć
Z której wyszedłem bramy, jaką trasą idę
To wszystko się przyda, gdy będzie trza cisnąć dzidę
Lecz póki co nie myślę o tym wcale
Mój wzrok ogarnia teren, przesuwam się dalej
Trzymam pokerowy ryj, choć w sercu piekło
Rączka nesesera wydziela specyficzne ciepło
Właściwie, ziom, to w dłoń mnie parzy
Wciąż pokerowy ryj, nie poznasz nic po tej twarzy
Obwąchuje się, wsiadając do taksówy
Każdy to wie, że wścibskie są szczecińskie złotówy
Myślę: "spokój", i wokół się rozglądam
Czy czasami nie rusza za nami Furman Jamesa Bonda
Po skroni spływa pot, jakbym się naćpał
A to tylko stres jest, adrenalina, wać pan
Kilka minut jazdy: "proszę jechać tędy"
Na drogach kamery, nie pozwalam se na błędy
Yyy, nie tędy, szefie! Raczej tamtędy, proszę
Sprawdzam ryj w lusterku, czy smród z paczki go nie doszedł
Już prawie u celu, trzaskam za sobą drzwiami
W takich momentach nie chcemy być zauważani
Znów kilka skrzywek, żeby do celu dojść
Tak, by dokąd idę nie zaczaił gość
Pod wskazanym adresem zostawiam paczkę
Po co? Gdzie? Dla kogo? Na kłódkę jadaczkę
Im mniej wiem, tym lepiej śpię
I tak przeważnie nie udaje się
Wiem za dużo, jak na swój zakuty łeb
Sam weź powiedz, czy to łatwy chleb
Writer(s): Michal Sobolewski, Mateusz Schmidt Lyrics powered by www.musixmatch.com