II Nie Będziesz Brał Imienia Pana Boga Swego Nadaremnie Songtext
von Sobota
II Nie Będziesz Brał Imienia Pana Boga Swego Nadaremnie Songtext
Nadaremnie nie mów słów, to nie dobrze jest
Na ulicy to Twój ból, to dobrze sam wiesz
Na to tylko czeka wróg i w ogóle to grzech
Nie daj satysfakcji mu żebyś zdechł
Sam wiem, że to trudne jest tu, sam ciągle w to gram
Gdyby to nie miało sensu runąłby boski plan
Nie natchnąłby piosenką Niebieski Pan
I nie stworzyłbym tych wersów na bank
Wziął se na garba półtoraka oszczanej rzeżuchy, w norę zatargał słuchawka i pierwsze ruchy
Dwa oczka z tego kripo z kolegą leci do puchy, dla zioma naszego co przestrzega ósmego
Sam dobrze wiesz dlaczego, zresztą to pomiń, nie ma problemu żadnego, wszystko się zrobi
Zatem do broni i wbijaj się w akcję, będzie dobrobyt tylko dalej pchnie paczkę
Niech się już zacznie, niech hajs już spływa, lecz chłop tylko zatrzęś ten hajs odsyła
Z rychtunku zima z wizerunku zima, paskudny klimat, kto wysyłkę wstrzymał?
I się zaczyna, że typ nie dotrzymał, że syf nadaremnie nic kupy się nie trzyma
Jaka przyczyna, kłapie ryjem jak maszyna
Prosta rozkmina w pudle czeka chłopaczyna
Nadaremnie nie mów słów, to nie dobrze jest
Na ulicy to Twój ból, to dobrze sam wiesz
Na to tylko czeka wróg i w ogóle to grzech
Nie daj satysfakcji mu żebyś zdechł
Sam wiem, że to trudne jest tu, sam ciągle w to gram
Gdyby to nie miało sensu runąłby boski plan
Nie natchnąłby piosenką Niebieski Pan
I nie stworzyłbym tych wersów na bank
Wziąłbym to raka ziomuś, żeby przekazać komuś
I to zagacha znowu, do wynajętego domu
Z drugiego telefonu wybiera pierwszy numer
Po dwóch godzinach w sumie pojawia się pierwszy kurier
Pójdzie to wszystko u mnie, oświadcza szybko, dumie, bez żadnej fazy ze trzy razy tylko się tym bujnę
A reszta się rozumie jak zwykle i w ogóle, podanie ręki, bez przysięgi odbiera pakunek
Z rana bierze komórę melduje zleceniodawcy, że dzwoni po ratunek, bo jazz nie jest jak się patrzy
Nie jest jak zawsze, nie zejdzie jak raz, dwa, trzy, gnije, paruje, ktoś to oszczawszy
Los nie jest łaskawszy, liczą się nie słowa a czyny, głos w słuchawce liczy kiedy się rozliczmy
Zbędne rozkminy, gdy gonią terminy, to nadaremnie gęby nie szczerbimy
Nadaremnie nie mów słów, to nie dobrze jest
Na ulicy to Twój ból, to dobrze sam wiesz
Na to tylko czeka wróg i w ogóle to grzech
Nie daj satysfakcji mu żebyś zdechł
Sam wiem, że to trudne jest tu, sam ciągle w to gram
Gdyby to nie miało sensu runąłby boski plan
Nie natchnąłby piosenką Niebieski Pan
I nie stworzyłbym tych wersów na bank
Nadaremnie nie mów słów, to nie dobrze jest
Na ulicy to Twój ból, to dobrze sam wiesz
Na to tylko czeka wróg i w ogóle to grzech
Nie daj satysfakcji mu żebyś zdechł
Sam wiem, że to trudne jest tu, sam ciągle w to gram
Gdyby to nie miało sensu runąłby boski plan
Nie natchnąłby piosenką Niebieski Pan
I nie stworzyłbym tych wersów na bank
Przez jeden rzut tyle zbędnych słów, tej ekipy chyba razem nie zobaczysz znów
Zawsze szło jak z nut, rozumieli się bez słów a tym razem wszyscy gazem i na skrót
Musiałby się zdarzyć cud żeby było good, nadaremnie z żadnej strony nie może paść ruch
Za to jeden buch, przykazanie w ruch, jesteś za jak ja bądź zdrów
Na ulicy to Twój ból, to dobrze sam wiesz
Na to tylko czeka wróg i w ogóle to grzech
Nie daj satysfakcji mu żebyś zdechł
Sam wiem, że to trudne jest tu, sam ciągle w to gram
Gdyby to nie miało sensu runąłby boski plan
Nie natchnąłby piosenką Niebieski Pan
I nie stworzyłbym tych wersów na bank
Wziął se na garba półtoraka oszczanej rzeżuchy, w norę zatargał słuchawka i pierwsze ruchy
Dwa oczka z tego kripo z kolegą leci do puchy, dla zioma naszego co przestrzega ósmego
Sam dobrze wiesz dlaczego, zresztą to pomiń, nie ma problemu żadnego, wszystko się zrobi
Zatem do broni i wbijaj się w akcję, będzie dobrobyt tylko dalej pchnie paczkę
Niech się już zacznie, niech hajs już spływa, lecz chłop tylko zatrzęś ten hajs odsyła
Z rychtunku zima z wizerunku zima, paskudny klimat, kto wysyłkę wstrzymał?
I się zaczyna, że typ nie dotrzymał, że syf nadaremnie nic kupy się nie trzyma
Jaka przyczyna, kłapie ryjem jak maszyna
Prosta rozkmina w pudle czeka chłopaczyna
Nadaremnie nie mów słów, to nie dobrze jest
Na ulicy to Twój ból, to dobrze sam wiesz
Na to tylko czeka wróg i w ogóle to grzech
Nie daj satysfakcji mu żebyś zdechł
Sam wiem, że to trudne jest tu, sam ciągle w to gram
Gdyby to nie miało sensu runąłby boski plan
Nie natchnąłby piosenką Niebieski Pan
I nie stworzyłbym tych wersów na bank
Wziąłbym to raka ziomuś, żeby przekazać komuś
I to zagacha znowu, do wynajętego domu
Z drugiego telefonu wybiera pierwszy numer
Po dwóch godzinach w sumie pojawia się pierwszy kurier
Pójdzie to wszystko u mnie, oświadcza szybko, dumie, bez żadnej fazy ze trzy razy tylko się tym bujnę
A reszta się rozumie jak zwykle i w ogóle, podanie ręki, bez przysięgi odbiera pakunek
Z rana bierze komórę melduje zleceniodawcy, że dzwoni po ratunek, bo jazz nie jest jak się patrzy
Nie jest jak zawsze, nie zejdzie jak raz, dwa, trzy, gnije, paruje, ktoś to oszczawszy
Los nie jest łaskawszy, liczą się nie słowa a czyny, głos w słuchawce liczy kiedy się rozliczmy
Zbędne rozkminy, gdy gonią terminy, to nadaremnie gęby nie szczerbimy
Nadaremnie nie mów słów, to nie dobrze jest
Na ulicy to Twój ból, to dobrze sam wiesz
Na to tylko czeka wróg i w ogóle to grzech
Nie daj satysfakcji mu żebyś zdechł
Sam wiem, że to trudne jest tu, sam ciągle w to gram
Gdyby to nie miało sensu runąłby boski plan
Nie natchnąłby piosenką Niebieski Pan
I nie stworzyłbym tych wersów na bank
Nadaremnie nie mów słów, to nie dobrze jest
Na ulicy to Twój ból, to dobrze sam wiesz
Na to tylko czeka wróg i w ogóle to grzech
Nie daj satysfakcji mu żebyś zdechł
Sam wiem, że to trudne jest tu, sam ciągle w to gram
Gdyby to nie miało sensu runąłby boski plan
Nie natchnąłby piosenką Niebieski Pan
I nie stworzyłbym tych wersów na bank
Przez jeden rzut tyle zbędnych słów, tej ekipy chyba razem nie zobaczysz znów
Zawsze szło jak z nut, rozumieli się bez słów a tym razem wszyscy gazem i na skrót
Musiałby się zdarzyć cud żeby było good, nadaremnie z żadnej strony nie może paść ruch
Za to jeden buch, przykazanie w ruch, jesteś za jak ja bądź zdrów
Writer(s): Michal Sobolewski, Mateusz Schmidt Lyrics powered by www.musixmatch.com