Na Spidzie Songtext
von Ascetoholix
Na Spidzie Songtext
Ta, kiedyś trzymałem w ręku lejce od tego zaprzęgu
Byłem panem swego rytmu i charakter nadawałem tempu
Było kilka elementów bez których ascetyczny styl nie istniał
Jak bez blanta Wiśnia
Bierz i korzystaj nieznane nam wówczas
Była tylko idea no i czysta wena twórcza
Za szybka akcja, spacja po hamulcach
Spokój, cisza, pokój, kontemplacja
Dzisiaj już nie mogę se pozwolić
Muszę gonić by nie wypaść ze stawki, zrób wypas kawałki
Jedź na koncert z melanżem, że aż wychodzą Ci gałki
Wróć rano obudź się, raz drugi po robocie
A każdy napotkany gada ci o swym kłopocie
"Pomóż ziomuś", miałem na coś komuś
Pół godziny, w domu jestem gościem, jadam jak w poście
Kilogramy w dół jak wół, chętnie bym się skuł
Stringaj hulankę, powrót z baru na totalu rankiem
Tak, to tempo zamieniamy tu w sielankę
Nie wystarczy nie żyć, a ja żyję
Tylko nie mogę przyspieszyć już więcej, tak
Pieprzyć to tempo, coraz szybciej, coraz mocniej
Pieprzyć to tempo, coraz szybciej, coraz mocniej (ta)
Tak coraz szybciej, coraz mocniej
Drużyna A coraz głośniej, coraz głośniej
Aaa i tak cały tydzień, życie idzie jak na speedzie
Na speedzie, na speedzie, cały tydzień, cały tydzień
Aaa i tak cały tydzień życie, idzie jak na speedzie
Na speedzie, na speedzie cały tydzień, na speedzie cały tydzień
Tempo rośnie, prędkość na budziku, muza w CD
Kolejne koncerty i zwiedzamy polski Eden
Punto pojemność 1.1, rocznik 1997
I siedzę na jednym z pięciu siedzeń i w gaz depcze
Los jest jak tir, w każdej chwili może mnie zetrzeć, zetrzeć (zetrzeć)
Ja to serdecznie pieprze
Kolejny raz myślę o tym że to są moje dni najlepsze
A świat zapierdala jak Forest
Schowaj się we własną norę
Gryź paznokcie przed telewizorem
Albo z tym powalczyć wykazując się oporem
Myślałem, że wybiorę melancholie
Że ona mnie owinie w folie, to już tylko rozdział wspomnień
Czas oprzytomnieć, zwolnię i zasnę będzie po mnie
Póki zdrowie ciała nie przestawaj działać, hartuj ducha
Zrobić coś z niczego to jest sztuka, której szukam
Jak poparcia w ludziach, którym ufam
Czas odjeżdża, kto zagnieżdża się na słupach - nic nie osiągnie
Asceta, dosłownie to nie o mnie
Za leżenie nikt do nieba mnie nie wciągnie
Ciężar podnieść i wkręcić się w obieg
Ile mogę tyle zrobię, to chwila czynów, rośnie tempo
Nie za szybko, żeby nie wymięknąć
I na tyle szybko żeby nie stać się przynętą
Aaa i tak cały tydzień, życie idzie jak na speedzie
Na speedzie, na speedzie, cały tydzień, cały tydzień
Aaa i tak cały tydzień życie, idzie jak na speedzie
Na speedzie, na speedzie cały tydzień, na speedzie cały tydzień
Byłem panem swego rytmu i charakter nadawałem tempu
Było kilka elementów bez których ascetyczny styl nie istniał
Jak bez blanta Wiśnia
Bierz i korzystaj nieznane nam wówczas
Była tylko idea no i czysta wena twórcza
Za szybka akcja, spacja po hamulcach
Spokój, cisza, pokój, kontemplacja
Dzisiaj już nie mogę se pozwolić
Muszę gonić by nie wypaść ze stawki, zrób wypas kawałki
Jedź na koncert z melanżem, że aż wychodzą Ci gałki
Wróć rano obudź się, raz drugi po robocie
A każdy napotkany gada ci o swym kłopocie
"Pomóż ziomuś", miałem na coś komuś
Pół godziny, w domu jestem gościem, jadam jak w poście
Kilogramy w dół jak wół, chętnie bym się skuł
Stringaj hulankę, powrót z baru na totalu rankiem
Tak, to tempo zamieniamy tu w sielankę
Nie wystarczy nie żyć, a ja żyję
Tylko nie mogę przyspieszyć już więcej, tak
Pieprzyć to tempo, coraz szybciej, coraz mocniej
Pieprzyć to tempo, coraz szybciej, coraz mocniej (ta)
Tak coraz szybciej, coraz mocniej
Drużyna A coraz głośniej, coraz głośniej
Aaa i tak cały tydzień, życie idzie jak na speedzie
Na speedzie, na speedzie, cały tydzień, cały tydzień
Aaa i tak cały tydzień życie, idzie jak na speedzie
Na speedzie, na speedzie cały tydzień, na speedzie cały tydzień
Tempo rośnie, prędkość na budziku, muza w CD
Kolejne koncerty i zwiedzamy polski Eden
Punto pojemność 1.1, rocznik 1997
I siedzę na jednym z pięciu siedzeń i w gaz depcze
Los jest jak tir, w każdej chwili może mnie zetrzeć, zetrzeć (zetrzeć)
Ja to serdecznie pieprze
Kolejny raz myślę o tym że to są moje dni najlepsze
A świat zapierdala jak Forest
Schowaj się we własną norę
Gryź paznokcie przed telewizorem
Albo z tym powalczyć wykazując się oporem
Myślałem, że wybiorę melancholie
Że ona mnie owinie w folie, to już tylko rozdział wspomnień
Czas oprzytomnieć, zwolnię i zasnę będzie po mnie
Póki zdrowie ciała nie przestawaj działać, hartuj ducha
Zrobić coś z niczego to jest sztuka, której szukam
Jak poparcia w ludziach, którym ufam
Czas odjeżdża, kto zagnieżdża się na słupach - nic nie osiągnie
Asceta, dosłownie to nie o mnie
Za leżenie nikt do nieba mnie nie wciągnie
Ciężar podnieść i wkręcić się w obieg
Ile mogę tyle zrobię, to chwila czynów, rośnie tempo
Nie za szybko, żeby nie wymięknąć
I na tyle szybko żeby nie stać się przynętą
Aaa i tak cały tydzień, życie idzie jak na speedzie
Na speedzie, na speedzie, cały tydzień, cały tydzień
Aaa i tak cały tydzień życie, idzie jak na speedzie
Na speedzie, na speedzie cały tydzień, na speedzie cały tydzień
Writer(s): Marcin Pawel Piotrowski, Dominik Radoslaw Grabowski, Krzysztof Piotr Piotrowski Lyrics powered by www.musixmatch.com