siadam polsce na mordzie Songtext
von wiśniosz
siadam polsce na mordzie Songtext
Nie lubię kościoła, policji i Boga
I państwa polskiego, nawiedził mnie demon
Co myśli i czuję, innych nie kontroluje
Non-stop nie ocenia i świata nie truje
W lipcu rozebrałem się przed panem
Randomowe przeszukanie
Letni dzień spędzony w celi
Pół xanaxu na mnie mieli
Brak recepty, stany lękowe
Dzieci niech się rodzą zdrowe
Oby głośno nie krzyczały
Bo pies lubi użyć pały
Poprosiłbym o rozgrzeszenie
Ale nadal mam marzenie
Że przestaniemy się czuć winni
Za to, że jesteśmy inni
Nienawidzę tego kraju, w którym marznę cały rok
Monochromatyczny świat, wszędzie szare znaki stop
Błąkam po omacku, bo jest prawie zawsze noc
Codzień, codzień budzę się i myślę, czy to mój ostatni lot
Jestem diabłem wcielonym
Cenię miłość, nie normy
W cudze życia nie wnikam, mądrząc się z ambony
I płaczę, gdy widzę, że wolność zanika
Ja tu nie pasuje, chyba wynajmę prawnika
Prezydent (prezydent) - wszystkich hetero Polaków
Zrobił mi (zrobił mi) z kraju wielki dom strachów
Chcesz przerwać ciążę, nikt nie spyta Cię o zdanie
Bo ktoś lepiej wie od Ciebie, co dobre jest kochanie
Stop, który to już rok
Męczę się w tej Polsce, smucę się i złoszczę
Raj - chciałbym tu mieć raj
Ale palą wszystkie tęcze, po co znów się męczę?
Nienawidzę tego kraju, w którym marznę cały rok
Monochromatyczny świat, wszędzie szare znaki stop
Błąkam po omacku, bo jest prawie zawsze noc
Codzień, codzień budzę się i myślę, czy to mój ostatni lot
(Ostatni lot)
I państwa polskiego, nawiedził mnie demon
Co myśli i czuję, innych nie kontroluje
Non-stop nie ocenia i świata nie truje
W lipcu rozebrałem się przed panem
Randomowe przeszukanie
Letni dzień spędzony w celi
Pół xanaxu na mnie mieli
Brak recepty, stany lękowe
Dzieci niech się rodzą zdrowe
Oby głośno nie krzyczały
Bo pies lubi użyć pały
Poprosiłbym o rozgrzeszenie
Ale nadal mam marzenie
Że przestaniemy się czuć winni
Za to, że jesteśmy inni
Nienawidzę tego kraju, w którym marznę cały rok
Monochromatyczny świat, wszędzie szare znaki stop
Błąkam po omacku, bo jest prawie zawsze noc
Codzień, codzień budzę się i myślę, czy to mój ostatni lot
Jestem diabłem wcielonym
Cenię miłość, nie normy
W cudze życia nie wnikam, mądrząc się z ambony
I płaczę, gdy widzę, że wolność zanika
Ja tu nie pasuje, chyba wynajmę prawnika
Prezydent (prezydent) - wszystkich hetero Polaków
Zrobił mi (zrobił mi) z kraju wielki dom strachów
Chcesz przerwać ciążę, nikt nie spyta Cię o zdanie
Bo ktoś lepiej wie od Ciebie, co dobre jest kochanie
Stop, który to już rok
Męczę się w tej Polsce, smucę się i złoszczę
Raj - chciałbym tu mieć raj
Ale palą wszystkie tęcze, po co znów się męczę?
Nienawidzę tego kraju, w którym marznę cały rok
Monochromatyczny świat, wszędzie szare znaki stop
Błąkam po omacku, bo jest prawie zawsze noc
Codzień, codzień budzę się i myślę, czy to mój ostatni lot
(Ostatni lot)
Writer(s): Wolfgang Pander Lyrics powered by www.musixmatch.com