Toskania Outro Songtext
von Taco Hemingway
Toskania Outro Songtext
Tylko dla nas ten basen w Toskanii
Wokół wrzosy, więc nie musisz się martwić o stanik
Gdy miałem osiemnaście lat wstąpić chciałem do armii
Dwa lata później chciałem leżeć już 6 stóp pod wami
Ile tych wersów wpisanych w notatki
Atak paniki w tych czasach nierzadki
Tyle miesięcy, że znikałem pijany co dwa dni
Chciałbym się zmienić nim odezwę się po raz ostatni
Ale nie prędko, staram się redefiniować męskość
Chcę nauczyć typów, że to super kiedy tęsknią
Że nie muszą dusić kiedy uprawiają seks z nią
Że gdy na agresję odpowiada się agresją
To jakby gasić wodą, gdy pali się olej
Zamykam oczy, no bo tęsknię za starym spokojem
Gdy za dzieciaka radio puszczało Kai przeboje
I choć wszyscy zaprzeczali, w domach słuchali Ich Troje Ich czwartej płyty kopi poszło tak z siedemset koła
To cztery Małomiasteczkowe i dodana Soma
Każdy ze szczytu kiedyś spadnie, Michała mi szkoda
Lecz to wszystko przez to, że o hajsie nie uczą nas w szkołach
To im nie na rękę, lepiej żebyś był potulnym konsumentem
Żebyś nie był równym nigdy konkurentem
Żebyś żył i zginął równym owczym pędem
Mi się udało no bo miałem farta
Na koncie kafel, a tłoczenie kosztowało 2k
Dziś wielki raper, bo mu tata dał drugiego kafla
A ile matek nie ma nawet co wsadzić do garnka
Ilu muzyków dziś jeździ taryfą
Ile malarek dziś siedzi w call center
Ile talentów w ten sposób zabito
Przed wami dzisiaj się kłaniam w podzięce
Ludzie, którymi chciałem być
Rzeczy, które chciałem mieć
Miejsca, w które chciałem iść są już nieistotne
Są już nieistotne, gdy słyszę twój oddech
Dragi, które miałem wziąć
Kłamstwa, które miałem rzec
Auta, w które chciałem wsiąść są już nieistotne
Są już nieistotne, gdy słyszę twój oddech
Budzę się na innym kontynencie
Bogu dzięki, że nie muszę marzyć o weekendzie
I do końca życia będę fanom wdzięczny
Ale nie wychodzę już do fanów po koncercie
Paparazzi mi z ukrycia robią zdjęcie
Ale nie rozglądam się za nimi, bo są wszędzie jak powietrze
To bez sensu moja morda na Pudelku
Chciałbym, żeby mi to wszytko było obojętne
Piszą, że fejmem chciałem podbić sprzedaż
A fejm jest kruchy mordo, pewniej już zarobisz w Vegas
Lecz nie narzekam
Jestem jak komentarz bota, spływa mi flota
A ja nie wstaje sprzed komputera
W ′14 miałem w dupie sprzedaże
Jedyny menago jakiego miałem to był football manager
Na takich naiwnych czyha branża
Jest to smutnym tematem
Organizator zrobi milion, muzykowi da kafel
Przyjeżdża raper z US, każdy jest gościnny
Nie zrobisz hajsu tutaj, to zrobi go ktoś inny na twojej sztuce
Jak ten hajs z tantiem słuchaj, musisz wyszarpać, a w unikach ZAiKS dość zwinny
Koledzy, z którymi gotowałem crack w Los Santos
Wtedy nie wiedziałem tego, że tez wpadną w bagno
Odwiedziłem ich po latach, ciągle walą w wiadro
I latają z gandzią, trochę czasem kradną
Ma nowe mieszkanie bo komornik zajął tamto
Dziadek miał mieszkanie, Bogu dzięki zmarł niedawno
Pożycz Fifi na ślusarza, oddam w marcu, znasz mnie
Już nie odda, dla tych wersów było zawsze warto
Miał przez chwilę dobry income, ale znasz ten outcome
Obrabował go pod blokiem jakiś gamoń z klamką
Szkoda chłopa bo był bystry, ale wpadł w to szambo
W Kalifornii robiłby miliony w Palo Alto
Ale na Grochowie z ziomkiem tylko walą alko
Pewnie by się chłopak wkurzył, że to wsadzam w Outro
Gadam z emigracją, każdy stawia sprawę jasno
Mówią, że kochają, ale wracać tam nie warto
Wokół wrzosy, więc nie musisz się martwić o stanik
Gdy miałem osiemnaście lat wstąpić chciałem do armii
Dwa lata później chciałem leżeć już 6 stóp pod wami
Ile tych wersów wpisanych w notatki
Atak paniki w tych czasach nierzadki
Tyle miesięcy, że znikałem pijany co dwa dni
Chciałbym się zmienić nim odezwę się po raz ostatni
Ale nie prędko, staram się redefiniować męskość
Chcę nauczyć typów, że to super kiedy tęsknią
Że nie muszą dusić kiedy uprawiają seks z nią
Że gdy na agresję odpowiada się agresją
To jakby gasić wodą, gdy pali się olej
Zamykam oczy, no bo tęsknię za starym spokojem
Gdy za dzieciaka radio puszczało Kai przeboje
I choć wszyscy zaprzeczali, w domach słuchali Ich Troje Ich czwartej płyty kopi poszło tak z siedemset koła
To cztery Małomiasteczkowe i dodana Soma
Każdy ze szczytu kiedyś spadnie, Michała mi szkoda
Lecz to wszystko przez to, że o hajsie nie uczą nas w szkołach
To im nie na rękę, lepiej żebyś był potulnym konsumentem
Żebyś nie był równym nigdy konkurentem
Żebyś żył i zginął równym owczym pędem
Mi się udało no bo miałem farta
Na koncie kafel, a tłoczenie kosztowało 2k
Dziś wielki raper, bo mu tata dał drugiego kafla
A ile matek nie ma nawet co wsadzić do garnka
Ilu muzyków dziś jeździ taryfą
Ile malarek dziś siedzi w call center
Ile talentów w ten sposób zabito
Przed wami dzisiaj się kłaniam w podzięce
Ludzie, którymi chciałem być
Rzeczy, które chciałem mieć
Miejsca, w które chciałem iść są już nieistotne
Są już nieistotne, gdy słyszę twój oddech
Dragi, które miałem wziąć
Kłamstwa, które miałem rzec
Auta, w które chciałem wsiąść są już nieistotne
Są już nieistotne, gdy słyszę twój oddech
Budzę się na innym kontynencie
Bogu dzięki, że nie muszę marzyć o weekendzie
I do końca życia będę fanom wdzięczny
Ale nie wychodzę już do fanów po koncercie
Paparazzi mi z ukrycia robią zdjęcie
Ale nie rozglądam się za nimi, bo są wszędzie jak powietrze
To bez sensu moja morda na Pudelku
Chciałbym, żeby mi to wszytko było obojętne
Piszą, że fejmem chciałem podbić sprzedaż
A fejm jest kruchy mordo, pewniej już zarobisz w Vegas
Lecz nie narzekam
Jestem jak komentarz bota, spływa mi flota
A ja nie wstaje sprzed komputera
W ′14 miałem w dupie sprzedaże
Jedyny menago jakiego miałem to był football manager
Na takich naiwnych czyha branża
Jest to smutnym tematem
Organizator zrobi milion, muzykowi da kafel
Przyjeżdża raper z US, każdy jest gościnny
Nie zrobisz hajsu tutaj, to zrobi go ktoś inny na twojej sztuce
Jak ten hajs z tantiem słuchaj, musisz wyszarpać, a w unikach ZAiKS dość zwinny
Koledzy, z którymi gotowałem crack w Los Santos
Wtedy nie wiedziałem tego, że tez wpadną w bagno
Odwiedziłem ich po latach, ciągle walą w wiadro
I latają z gandzią, trochę czasem kradną
Ma nowe mieszkanie bo komornik zajął tamto
Dziadek miał mieszkanie, Bogu dzięki zmarł niedawno
Pożycz Fifi na ślusarza, oddam w marcu, znasz mnie
Już nie odda, dla tych wersów było zawsze warto
Miał przez chwilę dobry income, ale znasz ten outcome
Obrabował go pod blokiem jakiś gamoń z klamką
Szkoda chłopa bo był bystry, ale wpadł w to szambo
W Kalifornii robiłby miliony w Palo Alto
Ale na Grochowie z ziomkiem tylko walą alko
Pewnie by się chłopak wkurzył, że to wsadzam w Outro
Gadam z emigracją, każdy stawia sprawę jasno
Mówią, że kochają, ale wracać tam nie warto
Writer(s): Filip Szczesniak, Michal Bedkowski, Tomasz Partyka Lyrics powered by www.musixmatch.com