Latarnik Songtext
von Schema
Latarnik Songtext
W tym mieście gdzie żyjesz koło mnie
Wśród okien oddechów i twarzy
Są miejsca odlegle samotne
Mielizny czasu i zdarzeń
Jest wieża na wzgórzu samotnia
Nie gnieżdżą się w niej nawet ptaki
Co wieczór zanurza się w ciszę
Wpatrzona w zmierzch ponad dachami
Jest człowiek samotny jak inni
Ktoś przeklął go ‒ Bóg albo człowiek
I życie zamienił mu w wieczność
By patrzył jak gasną eony
Latarnik ‒ tak brzmi moje imię
Od wieków wciąż jestem młody
I dźwigam swój ciężar przez wieki
By czas nie zagubił swej drogi
Jest noc ‒ tylko jedna na milion
Jak oddech pierwotnej pustki
W tę noc odległe są gwiazdy
I znów słychać krzyk nad Golgotą
W ten wieczór wyruszam na wzgórze
Ku wieży by zdążyć przed zmrokiem
I czuję że czas znowu płynie
I ciężej mi iść z każdym krokiem
Bez tchu wstępuję na schody
Bez końca kręcą się stopnie
Bezsilny osiągam szczyt wieży
Gdy zmierzch już zagarnia samotnię
Samotnie
A teraz jestem już stary
Zapalam świece przy oknie
I patrzę jak gasną powoli
I nic już nie dzieli mnie z mrokiem
A potem prostuję się w oknie
Czas staje za którymś obrotem
Nie słyszy nikt kiedy się modlę
I nic już nie dzieli mnie z mrokiem
W ciemnościach widzę ich twarze
Co byli co będą co nigdy
Ja pytam ich słucham i milczę
I nic już nie dzieli mnie z mrokiem
Aż w końcu bledną ich twarze
Świat dnieje podpełza do okien
I znów jestem młody jak przedtem
I wszystko już dzieli mnie z mrokiem
Wśród okien oddechów i twarzy
Są miejsca odlegle samotne
Mielizny czasu i zdarzeń
Jest wieża na wzgórzu samotnia
Nie gnieżdżą się w niej nawet ptaki
Co wieczór zanurza się w ciszę
Wpatrzona w zmierzch ponad dachami
Jest człowiek samotny jak inni
Ktoś przeklął go ‒ Bóg albo człowiek
I życie zamienił mu w wieczność
By patrzył jak gasną eony
Latarnik ‒ tak brzmi moje imię
Od wieków wciąż jestem młody
I dźwigam swój ciężar przez wieki
By czas nie zagubił swej drogi
Jest noc ‒ tylko jedna na milion
Jak oddech pierwotnej pustki
W tę noc odległe są gwiazdy
I znów słychać krzyk nad Golgotą
W ten wieczór wyruszam na wzgórze
Ku wieży by zdążyć przed zmrokiem
I czuję że czas znowu płynie
I ciężej mi iść z każdym krokiem
Bez tchu wstępuję na schody
Bez końca kręcą się stopnie
Bezsilny osiągam szczyt wieży
Gdy zmierzch już zagarnia samotnię
Samotnie
A teraz jestem już stary
Zapalam świece przy oknie
I patrzę jak gasną powoli
I nic już nie dzieli mnie z mrokiem
A potem prostuję się w oknie
Czas staje za którymś obrotem
Nie słyszy nikt kiedy się modlę
I nic już nie dzieli mnie z mrokiem
W ciemnościach widzę ich twarze
Co byli co będą co nigdy
Ja pytam ich słucham i milczę
I nic już nie dzieli mnie z mrokiem
Aż w końcu bledną ich twarze
Świat dnieje podpełza do okien
I znów jestem młody jak przedtem
I wszystko już dzieli mnie z mrokiem
Writer(s): Filip Doroszewski Lyrics powered by www.musixmatch.com