Tata Songtext
von Ralph Kaminski
Tata Songtext
Już mnie nie odbierzesz spod bramy domu mamy
Już nie wypożyczysz na niedzielne spotkanie z koleżkami
Już nie popłyniemy ku słońcu babci Ładą
Babcia już dawno mieszka z aniołami
I patrzy z góry, rozmawiam z nią czasami
Tato, tato
Nie jesteś tatą
Tato, tato
Nie byłeś tatą
Nie raz
Nie dwa
To ja
To nie ja
Już mi nie przywieziesz żelek z zagranicy
Nie zrobisz wstydu w sklepie kurwując na ulicy
Nie powiem Ci sekretów, co długo w sobie noszę
Wspomnień garstkę ukryję gdzieś głęboko
Pamiętam mamę, rzucała granatami
Pisałem coś po ścianach, nie wiedząc, o co chodzi
Udaję wciąż przed sobą, że to już mnie nie rusza
Tato, tato
Nie jesteś tatą
Tato, tato
Nie byłeś tatą
Nie raz
Nie dwa
To ja
To nie ja
Tato, tato, wołałem Ciebie
Chciałem zawsze być obok Ciebie
Choć raz
Choć dwa
To ja
To ja
To nie ja
Sam miałem dom zbudować
Drzewo, ogród, syna chować
Jakby Ci to powiedzieć
To co nie chcę Ci powiedzieć
To nie ja
Już nie wypożyczysz na niedzielne spotkanie z koleżkami
Już nie popłyniemy ku słońcu babci Ładą
Babcia już dawno mieszka z aniołami
I patrzy z góry, rozmawiam z nią czasami
Tato, tato
Nie jesteś tatą
Tato, tato
Nie byłeś tatą
Nie raz
Nie dwa
To ja
To nie ja
Już mi nie przywieziesz żelek z zagranicy
Nie zrobisz wstydu w sklepie kurwując na ulicy
Nie powiem Ci sekretów, co długo w sobie noszę
Wspomnień garstkę ukryję gdzieś głęboko
Pamiętam mamę, rzucała granatami
Pisałem coś po ścianach, nie wiedząc, o co chodzi
Udaję wciąż przed sobą, że to już mnie nie rusza
Tato, tato
Nie jesteś tatą
Tato, tato
Nie byłeś tatą
Nie raz
Nie dwa
To ja
To nie ja
Tato, tato, wołałem Ciebie
Chciałem zawsze być obok Ciebie
Choć raz
Choć dwa
To ja
To ja
To nie ja
Sam miałem dom zbudować
Drzewo, ogród, syna chować
Jakby Ci to powiedzieć
To co nie chcę Ci powiedzieć
To nie ja
Writer(s): Rafal Stanislaw Kaminski Lyrics powered by www.musixmatch.com