Dwa trzynaście Songtext
von PRO8L3M
Dwa trzynaście Songtext
No jak tam, ogarnąłeś to?
Ty, no byłem tam u niego
Nikt nie otwiera, tamci też nie odbierają
Nie wiem człowieku, jakaś lipa
Ahaa, to będzie problem
Dwa trzynaście, a ja z tym jak zawsze cisnę
Strzelam jak w tarczę
Zdrowie Wasze czystej
Właśnie gaszę gwizdek, wypełniam haszem bipsę
Piguła mówił, że się strasznie krzywdzę
Ale jak zwykle zdanie mam przeciwne
Litr żołądkowej to obowiązkowe
Weź kwit, weź Szkopek mi sporo polej
Dupy farmazonem a nie na mamonę
W tym najbardziej wartościowy jeden ziomek, chociaż sam ma żonę
Miejscówki to nie loże
Nie ma Porsche, bo musiałem nachlany całą przejebać forsę
Idę przez osiedle i walę Grolshe
Witam się ze znajomkiem, gdy do mnie podszedł
Co dzień kopię sobie grób tu
Ambicje wydzielają smród już
A jakiś pędzel się znów spruł
Banknoty? Coraz mniej ich mam
Za to kolejny dan w najebkach
I chwiejny stan, gdy słyszę ′Przestań'
Ale mi jest niezbędny gram
Chociaż medialny szlam zalewa jak otwarty kran, ja na to sram
Pod nogami mam twardy grunt, bo czarny muł to marny współpartner
Będzie psuł kartę
Wrogom pluj w japę, swoją skuj haszem
Rady bierz o fakt oparte, inne są chuj warte
Aa, w teleprogramie gej kłamie
Ja w mojej bramie walę ćwiartkę, a bej ma spanie
Nie kończę, póki słońce nie wstanie
Ktoś przyciął proceder, chce iść na psy, broń Cię Panie
Nic nie ma na mnie, psuje w biznes planie
Po ranie zostanie mi blizna, wroga podobizna, znamię
To zapadnie w pamięć, ból do końca minie prawie
Ale akt zdrady, jak ślad wydziarany na przedramię
Orzeł-reszka z hajsu reszta, a koleżka kradnie
Przemoc, zemsta, wielu z nas bestia wszamie
Trafi się karateka, to trafi się brecha
Wielki kubek wódy tak jak smuty topi brudne ruchy
Wie o tym każdy kombinator od nas
Gdy mijasz 750 betę motywator poznasz
Dupy walą w nich prozak, na to nic oprócz odrazy
Szepczą miękkie frazy i liczą na wielkie hajsy
Ty, gdy nikt nie patrzy, swoje bierz
Pliki cieszą, zżera stres
A, że afera jest, przywykniesz w miesiąc
Osiedlowa saga, są przyjaciele i jest niejeden wróg
Na osiedlach, widać jak na dłoni, wystarczy jeden buch i jeden nierozważny ruch
Władza, pieniądze, to języki świata
Podsłuchy w telefonach, wspólnik na Ciebie nadał
Tysiące przeżyć, brud i nędza
Nagapiłem się już dość na ten sam pejzaż
Ty, no byłem tam u niego
Nikt nie otwiera, tamci też nie odbierają
Nie wiem człowieku, jakaś lipa
Ahaa, to będzie problem
Dwa trzynaście, a ja z tym jak zawsze cisnę
Strzelam jak w tarczę
Zdrowie Wasze czystej
Właśnie gaszę gwizdek, wypełniam haszem bipsę
Piguła mówił, że się strasznie krzywdzę
Ale jak zwykle zdanie mam przeciwne
Litr żołądkowej to obowiązkowe
Weź kwit, weź Szkopek mi sporo polej
Dupy farmazonem a nie na mamonę
W tym najbardziej wartościowy jeden ziomek, chociaż sam ma żonę
Miejscówki to nie loże
Nie ma Porsche, bo musiałem nachlany całą przejebać forsę
Idę przez osiedle i walę Grolshe
Witam się ze znajomkiem, gdy do mnie podszedł
Co dzień kopię sobie grób tu
Ambicje wydzielają smród już
A jakiś pędzel się znów spruł
Banknoty? Coraz mniej ich mam
Za to kolejny dan w najebkach
I chwiejny stan, gdy słyszę ′Przestań'
Ale mi jest niezbędny gram
Chociaż medialny szlam zalewa jak otwarty kran, ja na to sram
Pod nogami mam twardy grunt, bo czarny muł to marny współpartner
Będzie psuł kartę
Wrogom pluj w japę, swoją skuj haszem
Rady bierz o fakt oparte, inne są chuj warte
Aa, w teleprogramie gej kłamie
Ja w mojej bramie walę ćwiartkę, a bej ma spanie
Nie kończę, póki słońce nie wstanie
Ktoś przyciął proceder, chce iść na psy, broń Cię Panie
Nic nie ma na mnie, psuje w biznes planie
Po ranie zostanie mi blizna, wroga podobizna, znamię
To zapadnie w pamięć, ból do końca minie prawie
Ale akt zdrady, jak ślad wydziarany na przedramię
Orzeł-reszka z hajsu reszta, a koleżka kradnie
Przemoc, zemsta, wielu z nas bestia wszamie
Trafi się karateka, to trafi się brecha
Wielki kubek wódy tak jak smuty topi brudne ruchy
Wie o tym każdy kombinator od nas
Gdy mijasz 750 betę motywator poznasz
Dupy walą w nich prozak, na to nic oprócz odrazy
Szepczą miękkie frazy i liczą na wielkie hajsy
Ty, gdy nikt nie patrzy, swoje bierz
Pliki cieszą, zżera stres
A, że afera jest, przywykniesz w miesiąc
Osiedlowa saga, są przyjaciele i jest niejeden wróg
Na osiedlach, widać jak na dłoni, wystarczy jeden buch i jeden nierozważny ruch
Władza, pieniądze, to języki świata
Podsłuchy w telefonach, wspólnik na Ciebie nadał
Tysiące przeżyć, brud i nędza
Nagapiłem się już dość na ten sam pejzaż
Writer(s): Piotr Jerzy Szulc, Oskar Tuszynski Lyrics powered by www.musixmatch.com