Ostatni Dzień Sierpnia Songtext
von Pablopavo i Ludziki
Ostatni Dzień Sierpnia Songtext
I co sobie mam powiedzieć?
Jest 93 rok
Nie mam dla siebie żadnych słów
Palę mokre Monte Carlo pod kolejny mijany blok
Słowa się skończyły dwie godziny temu
Się były, rozpadły i zbierać ich ni jak
Wsuwam płucom nikotynę zamiast tlenu
Przez 23 lata będę ten wieczór omijał
Idę przez osiedle jak przez tren
Ostatni dzień sierpnia roztapia się
W windzie pachnie mokrym psem
Patrzę w lustro, w którym nie odbijam się
Jest mnie za mało na lustra
Idę przez osiedle jak przez tren
Ostatni dzień sierpnia roztapia się
A w windzie pachnie mokrym psem
La la la la, jest mnie za mało na lustra
Na pewno były jeansy i koszulka w paski
Tam gdzie dzisiaj Świątynia Opatrzości
Pola przedburzowo przechodziły w chaszcze
Ciepłe piwo z puszek, warszawskie poboczności
Za prawde, za straszną prawde, powiadam wam
Da się od słów chudnąć
Jest taka dieta, co idzie w znikanie
Nie ma chłopaka, jakby magik podniósł czarne płótno
No a potem się już idzie prawie bez ciała i prawie bez celu
Ktoś coś woła ze szkolnego boiska, ale słowa nie działają
Rozpieprzenie się systemu
Z jakiegoś okna leci fu-gee-la-la
Widać, że płynie ostatni letni balet
Zniknięty wieczór, zniknięte słowa, zniknięty facet
Idę przez osiedle jak przez tren
Ostatni dzień sierpnia roztapia się
W windzie pachnie mokrym psem
Patrzę w lustro, w którym nie odbijam się
Jest mnie za mało na lustra
Idę przez osiedle jak przez tren
Ostatni dzień sierpnia roztapia się
A w windzie pachnie mokrym psem
La la la la, jest mnie za mało na lustra
Pamiętam koraliki
Z jakiegoś powodu wszyscy je nosili
Pamiętam niebo jak się nie zawala
Burza jeszcze czeka
Nie wyczuwa chwili
Myli się dzieciak, który ma się za faceta
Znika na to zawsze
Którego wyśmiać i dziś się nie da
Myli się i teraz Fugessi byli ze 3 lata później
Tamten idzie po asfalcie wyekwipowany w próżnię
A tamta trzyma na udach dłonie
Paski na koszulkach jak kontrolny obraz
Koniec programu
Klatki, podwórka, pelargonie w oknach
Idę przez osiedle jak przez tren
Ostatni dzień sierpnia roztapia się
W windzie pachnie mokrym psem
Patrzę w lustro w którym nie odbijam się
Jest mnie za mało na lustra
Idę przez osiedle jak przez tren
Ostatni dzień sierpnia roztapia się
A w windzie pachnie mokrym psem
La la la la...
Jest 93 rok
Nie mam dla siebie żadnych słów
Palę mokre Monte Carlo pod kolejny mijany blok
Słowa się skończyły dwie godziny temu
Się były, rozpadły i zbierać ich ni jak
Wsuwam płucom nikotynę zamiast tlenu
Przez 23 lata będę ten wieczór omijał
Idę przez osiedle jak przez tren
Ostatni dzień sierpnia roztapia się
W windzie pachnie mokrym psem
Patrzę w lustro, w którym nie odbijam się
Jest mnie za mało na lustra
Idę przez osiedle jak przez tren
Ostatni dzień sierpnia roztapia się
A w windzie pachnie mokrym psem
La la la la, jest mnie za mało na lustra
Na pewno były jeansy i koszulka w paski
Tam gdzie dzisiaj Świątynia Opatrzości
Pola przedburzowo przechodziły w chaszcze
Ciepłe piwo z puszek, warszawskie poboczności
Za prawde, za straszną prawde, powiadam wam
Da się od słów chudnąć
Jest taka dieta, co idzie w znikanie
Nie ma chłopaka, jakby magik podniósł czarne płótno
No a potem się już idzie prawie bez ciała i prawie bez celu
Ktoś coś woła ze szkolnego boiska, ale słowa nie działają
Rozpieprzenie się systemu
Z jakiegoś okna leci fu-gee-la-la
Widać, że płynie ostatni letni balet
Zniknięty wieczór, zniknięte słowa, zniknięty facet
Idę przez osiedle jak przez tren
Ostatni dzień sierpnia roztapia się
W windzie pachnie mokrym psem
Patrzę w lustro, w którym nie odbijam się
Jest mnie za mało na lustra
Idę przez osiedle jak przez tren
Ostatni dzień sierpnia roztapia się
A w windzie pachnie mokrym psem
La la la la, jest mnie za mało na lustra
Pamiętam koraliki
Z jakiegoś powodu wszyscy je nosili
Pamiętam niebo jak się nie zawala
Burza jeszcze czeka
Nie wyczuwa chwili
Myli się dzieciak, który ma się za faceta
Znika na to zawsze
Którego wyśmiać i dziś się nie da
Myli się i teraz Fugessi byli ze 3 lata później
Tamten idzie po asfalcie wyekwipowany w próżnię
A tamta trzyma na udach dłonie
Paski na koszulkach jak kontrolny obraz
Koniec programu
Klatki, podwórka, pelargonie w oknach
Idę przez osiedle jak przez tren
Ostatni dzień sierpnia roztapia się
W windzie pachnie mokrym psem
Patrzę w lustro w którym nie odbijam się
Jest mnie za mało na lustra
Idę przez osiedle jak przez tren
Ostatni dzień sierpnia roztapia się
A w windzie pachnie mokrym psem
La la la la...
Writer(s): Andrzej Giegiel, Emil Wojtczak, Jakub Kinsner, Jakub Sadowski, Pawel Soltys, Radosław Polakowski, Rafał Kazanowski Lyrics powered by www.musixmatch.com