Nie do rozwiązania Songtext
von O.S.T.R.
Nie do rozwiązania Songtext
W końcu zmień program
Wyglądasz, jakbyś się kleju na wciągał
Syf, krajobraz, potłuczone szkło
Talerze z żarciem gniją od tygodnia
Nie mów mi, kto posprząta
Która z Tobą wytrzyma?
Żadna tu nie zagląda
Ostatnią, którą znałem, dziś widuję z dzieciakami
Spierdoliłeś życie łojąc wódę w klubie z dzieciakami
Ona spacer, wózek, między nami, wygląda jak marzenie
Ty znów wózek, psy, to samo, byli po towar i po Ciebie
Chcesz miłości, to płać, za godzinę trzy stówy
Chwila w objęciach złudzeń i tak to tylko kurwy
Widać po Twoich dłoniach bladych, jak się zmienia los Twój
Nie od pracy, a walenia konia i kręcenia lolków
Czas nie docenia głąbów, ona zrozumiała pierwsza
Że ma swoje życie, a nie Twoje problemy do wzięcia
Wyjebałeś jej na koniec, diler nie odbierał, bywa
Skurwielu, miałeś wszystko, poza szacunkiem do życia
Widziałem ją, nie chcę Ci mówić, wygląda zabójczo
Jak bardzo ważna sprawa i przygoda na jutro
Już nie ma kłótni w domu, narkomańskich jazd
Kurwa mać, jak piszę to, czuję się, jakbym to był ja
Mówię: spierdoliłeś wszystko, popalone mosty
Mogłeś mieć rodzinę, a nie długi za gonione jointy
Myślisz, że to była miłość? Chwila spowiedzi serca
Morderstwo pierwszy stopień, utonęli w objęciach
Zaćpany przed telewizorem, w końcu zmienisz program
Kazadi pręży się przez szybę, tak się ceni rozmiar
Zarzygany dywan, torba białka, łycha, cola, pauza
Bądź poważny
Kazadi to Ty możesz, ale palcami w wyobraźni
Są inni, których stać, by ogarnąć życie w biegu
Miałeś wsparcie, żeby znaleźć się też na szczycie u celu
Twoja wyprawa na biegun
Zostało gówno z planów, nie do rozwiązania rebus
Wyglądasz, jakbyś się kleju na wciągał
Syf, krajobraz, potłuczone szkło
Talerze z żarciem gniją od tygodnia
Nie mów mi, kto posprząta
Która z Tobą wytrzyma?
Żadna tu nie zagląda
Ostatnią, którą znałem, dziś widuję z dzieciakami
Spierdoliłeś życie łojąc wódę w klubie z dzieciakami
Ona spacer, wózek, między nami, wygląda jak marzenie
Ty znów wózek, psy, to samo, byli po towar i po Ciebie
Chcesz miłości, to płać, za godzinę trzy stówy
Chwila w objęciach złudzeń i tak to tylko kurwy
Widać po Twoich dłoniach bladych, jak się zmienia los Twój
Nie od pracy, a walenia konia i kręcenia lolków
Czas nie docenia głąbów, ona zrozumiała pierwsza
Że ma swoje życie, a nie Twoje problemy do wzięcia
Wyjebałeś jej na koniec, diler nie odbierał, bywa
Skurwielu, miałeś wszystko, poza szacunkiem do życia
Widziałem ją, nie chcę Ci mówić, wygląda zabójczo
Jak bardzo ważna sprawa i przygoda na jutro
Już nie ma kłótni w domu, narkomańskich jazd
Kurwa mać, jak piszę to, czuję się, jakbym to był ja
Mówię: spierdoliłeś wszystko, popalone mosty
Mogłeś mieć rodzinę, a nie długi za gonione jointy
Myślisz, że to była miłość? Chwila spowiedzi serca
Morderstwo pierwszy stopień, utonęli w objęciach
Zaćpany przed telewizorem, w końcu zmienisz program
Kazadi pręży się przez szybę, tak się ceni rozmiar
Zarzygany dywan, torba białka, łycha, cola, pauza
Bądź poważny
Kazadi to Ty możesz, ale palcami w wyobraźni
Są inni, których stać, by ogarnąć życie w biegu
Miałeś wsparcie, żeby znaleźć się też na szczycie u celu
Twoja wyprawa na biegun
Zostało gówno z planów, nie do rozwiązania rebus
Writer(s): Jaap R. Wiewel, Christian C. Van Rootselaar, A. Ostrowski Lyrics powered by www.musixmatch.com