Trzymaj spokój Songtext
von Lit
Trzymaj spokój Songtext
Hektolitry kawy, czarnej jak dupa szatana
Pita jest od rana i pikawa wysiada, na sen
To zamach, ale na nim się godziny utnie
Czuję się trupem w TGV ale jeszcze nie wysiadam
Zapałki w powieki jak Tom i odbijam kartę
Z automatu Tiger, w myślach powtarzam mantrę
I jestem ciągle w ruchu
Bo jak przystanę to w pizdu zasnę
Ciężko mi zaakceptować ludzką naturę
Chciałbym ogarniać wiele spraw jak superkomputer
Ciągle chodzę z wkurwem, że zanim umrę
Nie zrobię tyle ile chciałem, to trudne
Lecę po spirali w dół, w gonitwie myśli
Nie widzę zwiastunów nadchodzącej bitwy
Nie jestem kurwa robocopem
Chyba najpierw się połamię, a później będę inny
Wiem, że się łatwo mówi ale
Skumaj skalę, patrz na zdjęcie ziemi z Voyagera
Nasze wielkie problemy są przy tym takie małe
Zastanów się czy serio warto przez nie umierać
Gonimy przyszłość, leczymy się wspomnieniami
Lata coraz szybciej przemykają między palcami
Między nami coraz więcej pustej przestrzeni
Słaby deal gdzie zapłatą jest bycie samym
Muszę zrobić mentalne salto
Przytrzymać spokój i nie puścić go łatwo
Gdy każdy dzień jest walką, zaczyna męczyć życie
A ogólnie je lubię, więc raczej warto
Trzymać spokój trzymać spokój trzymać spokój
Trzymać spokój trzymać spokój trzymać spokój
Trzymać spokój trzymać spokój trzymać spokój
Pozdrowienia dla wszystkich osiedlowych filozofów
Lepi się dzień, mam ułożony plan
Pogodziłem się z tym, że nie muszę wszystkiego znać
I umieć i mieć i grać o
Działam trochę lepiej, bo zaakceptowałem czas
Jaki mam i nie będę walczyć z nim
Wywaliłem z planu zajęć niepotrzebny syf
Za dzieciaka zacząłem od TV
Teraz sociale, wiadomości, gry i jest git
Luźny bit, jak wpada wkurw, go gaszę chillhopem
Nie przejmuję się już tak jak mam jakiś problem
Zawsze znajdzie się ktoś obok mnie
Jak nie to utnę drzemkę i rozkminię to na spokojnie
Zapierdalać jak Usain Bolt nie będę
Wielowątkowe życie jest, wywaliłbym się na gębę
A nie jest mi to jakoś szczególnie potrzebne
No taka gleba... nie, to niepotrzebne
Pita jest od rana i pikawa wysiada, na sen
To zamach, ale na nim się godziny utnie
Czuję się trupem w TGV ale jeszcze nie wysiadam
Zapałki w powieki jak Tom i odbijam kartę
Z automatu Tiger, w myślach powtarzam mantrę
I jestem ciągle w ruchu
Bo jak przystanę to w pizdu zasnę
Ciężko mi zaakceptować ludzką naturę
Chciałbym ogarniać wiele spraw jak superkomputer
Ciągle chodzę z wkurwem, że zanim umrę
Nie zrobię tyle ile chciałem, to trudne
Lecę po spirali w dół, w gonitwie myśli
Nie widzę zwiastunów nadchodzącej bitwy
Nie jestem kurwa robocopem
Chyba najpierw się połamię, a później będę inny
Wiem, że się łatwo mówi ale
Skumaj skalę, patrz na zdjęcie ziemi z Voyagera
Nasze wielkie problemy są przy tym takie małe
Zastanów się czy serio warto przez nie umierać
Gonimy przyszłość, leczymy się wspomnieniami
Lata coraz szybciej przemykają między palcami
Między nami coraz więcej pustej przestrzeni
Słaby deal gdzie zapłatą jest bycie samym
Muszę zrobić mentalne salto
Przytrzymać spokój i nie puścić go łatwo
Gdy każdy dzień jest walką, zaczyna męczyć życie
A ogólnie je lubię, więc raczej warto
Trzymać spokój trzymać spokój trzymać spokój
Trzymać spokój trzymać spokój trzymać spokój
Trzymać spokój trzymać spokój trzymać spokój
Pozdrowienia dla wszystkich osiedlowych filozofów
Lepi się dzień, mam ułożony plan
Pogodziłem się z tym, że nie muszę wszystkiego znać
I umieć i mieć i grać o
Działam trochę lepiej, bo zaakceptowałem czas
Jaki mam i nie będę walczyć z nim
Wywaliłem z planu zajęć niepotrzebny syf
Za dzieciaka zacząłem od TV
Teraz sociale, wiadomości, gry i jest git
Luźny bit, jak wpada wkurw, go gaszę chillhopem
Nie przejmuję się już tak jak mam jakiś problem
Zawsze znajdzie się ktoś obok mnie
Jak nie to utnę drzemkę i rozkminię to na spokojnie
Zapierdalać jak Usain Bolt nie będę
Wielowątkowe życie jest, wywaliłbym się na gębę
A nie jest mi to jakoś szczególnie potrzebne
No taka gleba... nie, to niepotrzebne
Writer(s): Szymon Lemański Lyrics powered by www.musixmatch.com