My lubimy sie najebać Songtext
von Bez Cenzury
My lubimy sie najebać Songtext
My lubimy się najebać, procent we krwi
Banię wygrzewa, kocioł mętlik
Palma uderza, czasem tak trzeba
Młodości nie kupisz, ani nie sprzedasz
My lubimy się najebać, procent we krwi
Banię wygrzewa, kocioł mętlik
Palma uderza, czasem tak trzeba
Młodości nie kupisz, ani nie sprzedasz
Dziś zabije ten pierdolony stres, dzisiaj wyrwę od życia kęs
Dzisiaj balet w klubie jest tak, moich ludzi sporo też tam
To Targówek, alkoholowa sekcja, klasyka
Czysta wódka, browar albo inny specjał
Żubrówka, żołądkowa czy tequila, dzisiaj alko preferencja
I gorące dupy prosto z pieca, przez nie nie mogę się okrzesać
Dziś nie mogę nic obiecać, chcę czuć tan smak baletu, alkohol
Za młodu do oporu, komu odpowiada ten stan?
Zapoluj, szukaj szczęścia ziomuś, zobacz jaka sztuka przeszła
Do domu zawinąłbym ją z miejsca wieczoru
Wyrywam się ze szponów codziennej zamuły i stresu
Dziś kluby, jestem wesół, szybka wóda przed wejściem
Na miejscu parę drinków z prędkością ekspresu
Taka młodość w czasach pieniędzy i seksu
My lubimy się najebać, procent we krwi
Banię wygrzewa, kocioł mętlik
Palma uderza, czasem tak trzeba
Młodości nie kupisz, ani nie sprzedasz
My lubimy się najebać, procent we krwi
Banię wygrzewa, kocioł mętlik
Palma uderza, czasem tak trzeba
Młodości nie kupisz, ani nie sprzedasz
To nie drinki z parasolką, w kubkach wóda z kolką
Miejski folklor i rachunki za kolską, przed, po, w klubach
Czas płynie z goudą, pije chudy i grubas, czarna, i ruda ot co
Siwy kończ to, idziemy po nowe trzy-czwarte
Dzięki nam monopolowe nie martwią się o plajtę
W weekendy lubię se zaburzyć równowagę
Zbić milion komórek w barze, w grupie maniurek z marzeń
Mam mam ten szósty zmysł jak Pezet
Dopiero gdy bar pusty opuszczam imprezę
W klubie skwar i biusty wyskakują ze staników
Gwar i nasz rap daje rytm z głośników
Kilku zawodników z Bielan i Targówka, i gruby melanż
Nieraz zbyt gruby w skutkach
Przeciętne dupy wyglądały jak bóstwa, ej
Miałem trzy stówy a wracam do domu pustak
My lubimy się najebać, procent we krwi
Banię wygrzewa, kocioł mętlik
Palma uderza, czasem tak trzeba
Młodości nie kupisz, ani nie sprzedasz
My lubimy się najebać, procent we krwi
Banię wygrzewa, kocioł mętlik
Palma uderza, czasem tak trzeba
Młodości nie kupisz, ani nie sprzedasz
Banię wygrzewa, kocioł mętlik
Palma uderza, czasem tak trzeba
Młodości nie kupisz, ani nie sprzedasz
My lubimy się najebać, procent we krwi
Banię wygrzewa, kocioł mętlik
Palma uderza, czasem tak trzeba
Młodości nie kupisz, ani nie sprzedasz
Dziś zabije ten pierdolony stres, dzisiaj wyrwę od życia kęs
Dzisiaj balet w klubie jest tak, moich ludzi sporo też tam
To Targówek, alkoholowa sekcja, klasyka
Czysta wódka, browar albo inny specjał
Żubrówka, żołądkowa czy tequila, dzisiaj alko preferencja
I gorące dupy prosto z pieca, przez nie nie mogę się okrzesać
Dziś nie mogę nic obiecać, chcę czuć tan smak baletu, alkohol
Za młodu do oporu, komu odpowiada ten stan?
Zapoluj, szukaj szczęścia ziomuś, zobacz jaka sztuka przeszła
Do domu zawinąłbym ją z miejsca wieczoru
Wyrywam się ze szponów codziennej zamuły i stresu
Dziś kluby, jestem wesół, szybka wóda przed wejściem
Na miejscu parę drinków z prędkością ekspresu
Taka młodość w czasach pieniędzy i seksu
My lubimy się najebać, procent we krwi
Banię wygrzewa, kocioł mętlik
Palma uderza, czasem tak trzeba
Młodości nie kupisz, ani nie sprzedasz
My lubimy się najebać, procent we krwi
Banię wygrzewa, kocioł mętlik
Palma uderza, czasem tak trzeba
Młodości nie kupisz, ani nie sprzedasz
To nie drinki z parasolką, w kubkach wóda z kolką
Miejski folklor i rachunki za kolską, przed, po, w klubach
Czas płynie z goudą, pije chudy i grubas, czarna, i ruda ot co
Siwy kończ to, idziemy po nowe trzy-czwarte
Dzięki nam monopolowe nie martwią się o plajtę
W weekendy lubię se zaburzyć równowagę
Zbić milion komórek w barze, w grupie maniurek z marzeń
Mam mam ten szósty zmysł jak Pezet
Dopiero gdy bar pusty opuszczam imprezę
W klubie skwar i biusty wyskakują ze staników
Gwar i nasz rap daje rytm z głośników
Kilku zawodników z Bielan i Targówka, i gruby melanż
Nieraz zbyt gruby w skutkach
Przeciętne dupy wyglądały jak bóstwa, ej
Miałem trzy stówy a wracam do domu pustak
My lubimy się najebać, procent we krwi
Banię wygrzewa, kocioł mętlik
Palma uderza, czasem tak trzeba
Młodości nie kupisz, ani nie sprzedasz
My lubimy się najebać, procent we krwi
Banię wygrzewa, kocioł mętlik
Palma uderza, czasem tak trzeba
Młodości nie kupisz, ani nie sprzedasz
Writer(s): Przemyslaw Gzowski, Michal Gabriel Czajkowski Lyrics powered by www.musixmatch.com