Černá jáma Songtext
von Jaromír Nohavica
Černá jáma Songtext
W naszym domu jest jak w czarnej dziurze
Co zrobię to zaraz kogoś wkurzę
Trzeci miesiąc gęby w krąg ponure
Chyba czas rozejrzeć się za sznurem
Nie na drzewo nie właź konar trzaśnie
W grunt przywalisz zaśniesz lecz nie zgaśniesz
Będziesz połamany do imentu
Kliniczny przypadek dla studentów
To wlezę na komin na wysoki
Niech gapią się gapie na me zwłoki
Rozpłaczą się widząc kto to leży
Krzyż zrobią mi z dykty lub z paździerzy
Nie zapłacze nikt, bo lubią świnie
Jak to tak jak w kinie leży w glinie
Wgapi taki w truchło dziób głupawy
I pójdzie załatwiać swoje sprawy
To kupię w aptece cyjankali
By po mnie choć krewni zapłakali
Jak sobie ten napój golnę z gwinta
To wnet mnie utuli ziemia świnta
Lecz pewności brak przez te podróby
Czy ten lek przywiedzie cię do zguby
Ty chcesz być martwy i wreszcie happy
A żyjesz bez nerek za to ślepy
Pójdę sobie gdzieś na torowisko
Zbędą po mnie gacie i to wszystko
Pendolino pogna aż do Pragi
Ja sobie w kostnicy spocznę nagi
Głupiś synku głupiś absolutnie
Pociąg to ci synku nic nie utnie
Wydmuchnie cie z torów i z tych gaci
A za postój mandat każą płacić
Ostatnia nadzieja w palnej broni
Wyceluje se do lewej skroni
Zanim strzele raz dwa trzy odlicze
I spokój mi wyjdzie na oblicze
Ręce ci drżą jak u pijaczyny
Zrobisz sito z usznej małżowiny
I nigdy już przez ten huk z rusznicy
Nie usłyszysz Jarka Nohavicy
Co mam czynić mój ty Boże poradź
By mnie grabarz wreszcie mógł zaorać
Co robić z zasranym mym żywotem
Coś mi dał i nie chcesz wziąć z powrotem
Żywot masz zasrany ty matole
Ciesz się ciulu żeś tam wciąż na dole
Rzuć gorzałę, fajki i kwękanie
Bo dość mam patrzenia z góry na nie
Żywot masz zasrany ty matole
Ciesz się ciulu żeś tam wciąż na dole
Rzuć gorzałę, fajki i kwękanie
Bo dość mam patrzenia z góry na nie
Na na na na na na na na
Co zrobię to zaraz kogoś wkurzę
Trzeci miesiąc gęby w krąg ponure
Chyba czas rozejrzeć się za sznurem
Nie na drzewo nie właź konar trzaśnie
W grunt przywalisz zaśniesz lecz nie zgaśniesz
Będziesz połamany do imentu
Kliniczny przypadek dla studentów
To wlezę na komin na wysoki
Niech gapią się gapie na me zwłoki
Rozpłaczą się widząc kto to leży
Krzyż zrobią mi z dykty lub z paździerzy
Nie zapłacze nikt, bo lubią świnie
Jak to tak jak w kinie leży w glinie
Wgapi taki w truchło dziób głupawy
I pójdzie załatwiać swoje sprawy
To kupię w aptece cyjankali
By po mnie choć krewni zapłakali
Jak sobie ten napój golnę z gwinta
To wnet mnie utuli ziemia świnta
Lecz pewności brak przez te podróby
Czy ten lek przywiedzie cię do zguby
Ty chcesz być martwy i wreszcie happy
A żyjesz bez nerek za to ślepy
Pójdę sobie gdzieś na torowisko
Zbędą po mnie gacie i to wszystko
Pendolino pogna aż do Pragi
Ja sobie w kostnicy spocznę nagi
Głupiś synku głupiś absolutnie
Pociąg to ci synku nic nie utnie
Wydmuchnie cie z torów i z tych gaci
A za postój mandat każą płacić
Ostatnia nadzieja w palnej broni
Wyceluje se do lewej skroni
Zanim strzele raz dwa trzy odlicze
I spokój mi wyjdzie na oblicze
Ręce ci drżą jak u pijaczyny
Zrobisz sito z usznej małżowiny
I nigdy już przez ten huk z rusznicy
Nie usłyszysz Jarka Nohavicy
Co mam czynić mój ty Boże poradź
By mnie grabarz wreszcie mógł zaorać
Co robić z zasranym mym żywotem
Coś mi dał i nie chcesz wziąć z powrotem
Żywot masz zasrany ty matole
Ciesz się ciulu żeś tam wciąż na dole
Rzuć gorzałę, fajki i kwękanie
Bo dość mam patrzenia z góry na nie
Żywot masz zasrany ty matole
Ciesz się ciulu żeś tam wciąż na dole
Rzuć gorzałę, fajki i kwękanie
Bo dość mam patrzenia z góry na nie
Na na na na na na na na
Writer(s): Jaromir Nohavica, Leszek Berger Lyrics powered by www.musixmatch.com